środa, 29 kwietnia 2015

Chapter 1

-Nienawidzę ich! Jego i tej całej bandy! -doskonale zdawałam sobie sprawę, że my też tworzymy swego rodzaju bandę, ale teraz mi to nie przeszkadzadzało. Miałam już serdecznie dosyć tego dupka! Oczywiście szybko się pojawił, zepsuł nam zabawę i szybko zniknął.  No coż zanim odeszli, zdążyłam się jeszcze obrzucać wyzwiskami z Lizzie.. .Ona strasznie działa mi na nerwy! Osobiście nie bluzgam do innych i nie unoszę się zbyt często, ale to co innego. Nie pozwolę nikomu obrażać mnie jak i moich przyjaciół.  Ugh.!!
-Daj już spokój Hail..Wiesz jacy oni są. Teraz musimy raczej pomyśleć jak się zemścić- z zamyślenia wyrwał mnie głos Lucasa obejmującego mnie w pasie. Od razu wiedziałam co ma na mysli mówiąc zemsta. Zwykle jesteśmy pokojowo nastawieni do mieszkańców Hamilton, ale nie zawsze i nie jeśli chodzi o nich. Cała ich grupa jest jedną wielką kupą kłamstw! Mówią, że cenią w sobie naturalność i udają lepszych od nas. Tak naprawdę to połowa z nich była kiedyś kotami, między innymi Daniel i Lizzie. Golden armors, bo tak się nazywają, składa się z kłamców, byłych kotów, a no i idiotów. Daniel nadal ma tunele, a blondyna kolczyk w nosie, po czym łatwo rozpoznać to kim byli. Zapytacie czemu od nas odeszli? Już wam mówię. Otóż byli zbyt słabi umysłowo, aby być na naszym poziomie, a no i jeszcze nie mogli znieść nazwy "kot". Jak dla mnie to normalka, ale jak ktoś ma pusto w głowie, tak jak na przykład Liz...
-Co planujesz?- zapytałam z ciekawości. Spojrzenia skierowały się w naszą stronę. Miałam ochotę trochę narozrabiać.
-Już wam wszystko tłumaczę...


***

-Napewno wszystko gotowe? -Dopytywał się Antony. Skinęłam głową na znak, że możemy zaczynać. Chłopak ruszył szybkim krokiem, pochylając się dla bezpieczeństwa. Zaraz za nim Becca, której błękitne włosy, teraz przysłaniała czarna czapka. Kiedy ja dotarłam do muru, na który miałam się wspiąć - co przychodziło mi z ogromną trudnością, ponieważ moje ciało było wyjątkowo obolałe -, poczułam męskie dłonie na talii. Lucas z ogromną łatwością uniusł mnie w górę. Po drugiej stronie Antony objął mnie delikatnie, pomagając zejść. Dzięki obecności tej niesamowitej dwójki chłopaków, czuję się bezpiecznie nawet w takich momentach jak ten, który zaplanowaliśmy. 
-Uhm..dzięki -powiedziałam ściszonym głosem. 
-Do usług - Lucas, który był już po naszej stronie, zasalutował równocześnie z Tonym. Zakryłam usta, ukrywając błąkający się na nich uśmiech. Staliśmy chwilę w bezruchu, zanim ciszę przerwał zniecierpliwiony głos Summer.
-Ruszcie się wreszcie! Do roboty ludzie! - krzyczała na nas szeptem. 
-Okej, okej - burknęłam.
-Wrzuć na luz Sum - sapnął jej już poirytowany Tony.
-Dajcie już wszyscy spokój i chodźcie - wtrąciła się w ich kłótnię Rebecca. Wszyscy potulnie jej posłuchaliśmy i skupiliśmy się ponownie na robocie. Kiedy zobaczyliśmy odjerzdżające czarne BMW e60, wiedzieliśmy, że już czas. Ruszyliśmy w stronę nie kamerowanej części podwórka, po czym wspięliśmy się po rynnie do otwartego okna. Ca za idiota zostawia otwarte okno w tej okolicy? Nieważne. Wparowaliśmy do środka, zostawiając Summer na czatach. Rozglądałam się po czerwono-czarnym pokoju. Zgaduję, że to jego sypialnia. W rękach osłoniętych rękawiczkami, kurczowo trzymałam kij baseballowy. Widząc te wszystkie rodzinne zdjęcia, nie miałam serca ich niszczyć, więc skierowałam wzrok na coś - moim zdaniem - mniej cennego, czyli telewizor. W sumie koszty naprawienia tych zniszczeń to dla niego pikuś, ale jako ostrzeżenie zadziała świetnie. Nie wachając się, zamachnęłam się mocno i uderzyłam w drogi sprzęt. Później porozrzucałam jeszcze ubrania po podłodze, łóźku i innych zakamarkach. Wiedziałam, że kiedy chłopcy przyjdą sprawdzić jak sobię radzę, nie będą zadowoleni z porządku jaki zostawiłam na półkach. Jednym ruchem zgarnęłam zdjęcia do szuflady i wyciągnęłam jakąś kartkę. Nabazgrałam na niej tylko:
"Nie miałam serca ich zniszczyć..".
Liścik wrzuciłam w to samo miejsce co fotografie. Wyszłam z sypialni, zostawiając w niej chaos i nieład. Ruszłam w stronę hałasu. Tak jak się spodziewałam, w salonie panował jeszcze większy nieporządek, który spowodowali Lucas z Antonym. Do pomieszczenia wparowały zmęczone dziewczyny. Bianca rzuciła torbę, do której schowaliśmy kije, na podłogę i sama przycupnęła obok. Chłopcy również zostawili liścik, ale tym razem dla zmyłki. Na kartce zapisali:
"To tylko ostrzeżenie. Nie powinieneś zatapiać się w długach. "Oddaj forsę", a dam ci spokój!! Ha. Z poważaniem twój misiaczek. :*", po czym zostawili ją na widoku. List miał zmylić policję, która z resztą właśnie zmierzała w naszą stronę. Nasunęliśmy kominiarki na twarze i kolejno wyskakiwaliśmy przez to okno, którym przyszliśmy. Summer już cekała na nas w pobliskich krzakach. Kiedy dotarliśmy do niej, dziewczyna przejęła od nas torbę.
-Trzeba się tego pozbyć -rzuciła, po czym ruszyła biegiem w stronę muru. My zaraz za nią. Poczułam, że jeszcze pożałuję tej litości...



No i jest pierwszy rozdział! Może być? Mam nadzieję...
Proszę o wasze szczere opinie.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ ;3

wtorek, 28 kwietnia 2015

Prologue

Cześć. Jestem Hailee. Mam przyjaciół i wrogów. Nie wiem czy można powiedzieć o mnie nudna lub zwyczajna...W tej części Hamilton jest nas wielu. Nas, czyli ludzi wyróżniających się odrobinę "ciekawszą" fryzurą, "ładniejszym" odcieniem włosów czy piercingiem. Dla mnie norma. Wszyscy mamy imiona, lecz ci "lepsi" nazywają nas kotami. Moim zdaniem to swego rodzaju oznaka rasizmu i nietolerancji...ale jak kto woli. Osobiście już przywykłam do określenia kot, reszta chyba też. Fakt, to dosyć trafna nazwa, bo kiedy ktoś jest na tyle głupi aby nas zaczepić, potrafimy pokazać pazurki. Czasem nawet zadrapać, jeśli wiecie o co chodzi...


***

-Chanel rusz tę swoją zgrabną dupę i chodź! - po raz kolejny upomniałam siostrę, krzycząc z dołu.
-Już biegnę! - odpowiedziała pośpiesznie, niemal potykając się na schodach.
-Przez ciebie się spóźnimy -zmrużyłam groźnie oczy mówiąc to.
-Daj już spokój. Dobrze wiesz, że na nas poczekają - rzuciła mi lekko poirytowane spojrzenie.
-Wiem -burknęłam, po czym wyszłyśmy na zewnątrz i ruszyłyśmy przed siebie.
Wyjęłam mojego i'phona i puściłam kawałek Thirty Seconds to Mars "This is War". Po drodze śpiewałyśmy piosenkę razem z wokalistą, bo obie znałyśmy cały tekst. Kiedy dotarłyśmy na miejsce, reszta już na nas czekała. 
-Hej Sam! -przywitałam się z przyjaciółką.
-Hailee, jesteś wreszcie! -rzuciła mi się na szyję, a jej piękne włosy połaskotały moją skórę. 
-Uhm...cześć Antony -zaczerwieniłam się lekko, zauważając chłopaka, którego wcześniej nie dostrzegłam. Nieatety nie dane mu było mu odpowiedzieć, ponieważ przerwał mu czyjś głos.
-Witajcie kocury. Stęskniliście się? - Daniel posłał mi zniewalający, łobuzerski uśmiech. 
Cały wypad diabli wzięli..




Z góry przepraszam za wszystkie błędy...pisałam to na telefonie i nie zdążyłam sprawdzić. Jak podoba się prolog? Wiem, nudny xd Ale przydałoby się kilka komentarzy dla motywacji.. c:


CZYTASZ=KOMENTUJESZ